mmm
Gmina Niewachlów
Dawna gmina wiejska składając się z następujących miejscowości: Białogon, Czarnów, Kostomłoty I, Kostomłoty II, Miedziana Góra, Niewachlów I, Niewachlów II, Oblęgorek, Porzecze i Szczukowskie Górki. Siedzibą władz gminy był Niewachlów.
W okresie międzywojennym gmina Niewachlów należała do powiatu kieleckiego w woj. kieleckim. Jednostka została zniesiona 29 września 1954 roku wraz z reformą wprowadzającą gromady w miejsce gmin. Po reaktywowaniu gmin z dniem 1 stycznia 1973 roku gminy Niewachlów nie przywrócono, utworzono natomiast jej terytorialny odpowiednik, gminę Miedziana Góra.
Kampania obronna 1939 r.
Gmina wchodziła w skład Powiatu Kieleckiego i ominęły ją działania wojenne kampanii obronnej 1939 roku. Do mieszkańców docierały jednak niepokojące wiadomości o toczących się walkach w okolicy Krasnej, Samsonowa czy w samych Kielcach.
W lasach na tym terenie rozformowało się kilka rozbitych grup Wojska Polskiego. Porzuconą bronią zajęli się samorzutnie mieszkańcy okolicznych wiosek, kierowani przez leśników. Gajowy Julian Masłowski (Oblęgorek) wraz z kilkoma chłopami zakopał w części sienkiewiczowskich lasów broń, pozostawioną przez wycofujących się żołnierzy polskich. Niestety nie wszyscy potrafili dochować tajemnicy. Nie wiemy kto zdradził, ale gajowy za odmowę wskazania miejsca, gdzie została zakopana broń został przez Niemców rozstrzelany 18 kwietnia 1940 roku.
Henryk Dobrzański „Hubal”
Pierwsze informacje o istnieniu ruchu oporu są związane z działalnością Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego „Hubal”.
Oddział ten w drugiej połowie października 1939 przemieszczał się przez teren gminy. „Hubal” odwiedził dwór Henryka Józefa Sienkiewicza w Oblęgorku (znali sie jeszcze z czasach przedwojennych).
W czasie listopadowego (w dniach 2-11 listopada 1939 r.) pobytu "Hubala" w Rosochach gajowy Dobrowolski oraz żony leśniczych Biedrzyckiego i Fabiańskiego dwukrotnie wybierali się do Oblęgorka po owies (otrzymali także siodło).
Księża „Siejba” i „Pesa", duchowni w placówce
Na dwóch przeciwległych krańcach gminy posługę duszpasterską pełnili księża, którzy należeli do ruchu oporu. Na swój sposób byli ważnymi ogniwali Polskiego Państwa Podziemnego.
Ksiądz Janusz Przyłęcki „Pesa”
Przed wybuchem II wojny światowej Miedziana Góra, Kostomłoty I i II oraz Laskowa należały do parafii Św. Krzyża w Kielcach. Duża odległość od kościoła, szczególnie w okresie zimy uniemożliwiała uczestnictwo dużej ilości parafian w nabożeństwach.
Z tego powodu, 16 grudnia 1939 r., biskup Czesław Kaczmarek ustanowił parafię Św. Andrzeja Boboli w Kostomłotach. Jej proboszczem został ksiądz Janusz Przyłęcki. Zresztą swoją posługę duszpasterską ksiądz musiał pełnić w dwóch kaplicach: pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (znajdującej się na Górze Jana przy zbiegu Kostomłotów I i II) oraz pod wezwaniem Św. Barbary w Miedzianej Górze.
Ksiądz wprowadził w kaplicy w Kostomłotach zwyczaj czczenia tragizmu Polski. Prawdopodobnie jeszcze w 1939 r., gdy pod koniec mszy jeden z mieszkańców Miedzianej Góry, Wincenty Syska, zaintonował „Boże, coś Polskę”, ksiądz Przyłęcki zszedł z podium ołtarza i ukląkł z kielichem w ręku. Ten zwyczaj rozprzestrzenił się później do innych kościołów.
Niewiele osób wie jednak, że ksiądz Przyłęcki, pod pseudonimami „Harcerz” i „Pesa”, był aktywnym żołnierzem wywiadu Służby Zwycięstwu Polsce, która przekształciła się następnie w Związek Walki Zbrojnej, a ostatecznie do historii przeszła jako Armia Krajowa.
Zapewne ksiądz nie funkcjonował w lokalnych strukturach AK, ale podporządkowany był wywiadowi obwodu. Nie wykluczamy jednak, że z biegiem czasu powstały także lokalne powiązania. Z całą pewnością rola księdza ujawniła się latem 1944 r.
Ksiądz Mieczysław Połoska „Siejba”
Inaczej potoczyły się losy innego z księży sprawujacego posługę na terenie placówki
Na początku września 1939 r. Niemcy zatrzymali ks. Mieczysława Połoskę i proboszcza parafii katedralnej ks. Józefa Pawłowskiego (dziś błogosławionego) oraz innych znanych mieszkańców Kielc jako zakładników. Po dziesięciu dniach zostali zwolnieni. Być może właśnie to zdarzenie miało znaczenie dla przyszłości księdza. Znajomość z księdzem Pawłowskim pomogła mu wejść w krąg konspiracji, ten działał bowiem w specjalnej grupie wywiadowczej Komendy Okręgu Kielce.
W 1940 r. ks. Połoska otrzymał nominację na proboszcza parafii w Kielcach Białogonie. Funkcję tę pełnił przez całą okupację. Poświęcił się wtedy szczególnie pracy charytatywnej. Wobec wielkiego zagrożenia dla życia ludności żydowskiej proboszcz Białogonu wystawiał metryki chrztu dla Żydów. Wśród parafian ukrywali się Żydzi, głównie zbiegli z getta kieleckiego.
Połoska podjął też działalność w oddziałach konspiracji zbrojnej. Był zaprzysiężonym kapelanem ZWZ/AK. W sierrpniu 1944 r. objął funkcję kapelana Kieleckiego Pułku Piechoty ze składu Kieleckiej Brygady Piechoty AK.
Niewachlów w Służbie Zwycięstwu Polsce
Struktury tej organizacji zaczęły powstawać na terenie gminy zapewne już jesienią 1939 roku.
Twórcą i pierwszym dowódcą konspiracji na terenie gminy był Stanisław Durlej „Zagłoba”, mieszkający w Niewachlowie przedwojenny policjant, który nie powrócił do służby pod niemiecką okupacją.
W strukturach konspiracyjnych teren gminy określany był jako Placówka Niewachlów. Nie znamy jednak jej ówczesnego kryptonimu.
Wiele wskazuje na to, że jego bliskim współpracownikiem był dotychczasowy kierownik szkoły w Kostomłotach podporucznik Józef Mazgaj, który zajmował się tajnym nauczaniem na terenie gminy.
W strukturze Rejonu Krasna-Mniów
Od przełomu 1939/40r. placówka wchodziła w skład pośredniej struktury utworzonej przez komendę Obwodu Kielce. Był to Rejon Zachodni określany także jako Inspektorat Krasna-Mniów.
Obejmował on swoim zasięgiem następujące Placówki (gminy): Mniów, Łopuszno, Niewachlów, Snochowice, Piekoszów, Zajączków, Korzecko i Miasto Chęciny). Na jego czele stał Komendant Rejonu porucznik Jan Niewiadomski „Smołucha” pracownik Nadleśnictwa Krasna. Według wielu materiałów Józef Mazgaj był członkiem sztabu Komendy Rejonu, ale wiadomość tą trudno zweryfikować.
Rejon Zachodni obejmował rozległy teren co utrudniało sprawne nim zarządzanie. Z tego powodu jesienią 1940 r. lub wiosną 1941 r. przeprowadzono reorganizację. Interesujący nas Rejon Zachodni został podzielony na dwie części. Pod dotychczasową nazwą Rejon Zachodni (Krasna-Mniów) pozostały placówki: Mniów, Łopuszno, Snochowice i Niewachlów. Komendantem Rejonu w dalszym ciągu pozostał Jan Niewiadomski „Smołucha”.
Polski Związek Walki o Wolność Narodów
W połowie grudnia 1939 r. w Kielcach powstał Polski Związek Walki o Wolność Narodów. Struktury organizacji powstały także na terenie Placówki Niewachlów.
Od chwili powstania organizacja zanotowała największy rozrost organizacyjny spośród wszystkich działających w Kielcach organizacji. W samym mieście i okolicy powołano komendantów placówek, którzy kierowali pracą podziemną w wydzielonych lokalizacjach.
Silna grupa organizacji powstała w Oblęgorku, a dowodził nią Władysław Główczyński. W maju 1943 r., w ramach prowadzonej akcji scaleniowej wojskowych organizacji podziemnych, organizacja weszła w skład Armii Krajowej. Od tego momentu nie używano już dawnej nazwy.
Utworzenie Podobwodu Niewachlów
Prawdopodobnie późną jesienią 1942 roku przeprowadzono reorganizację dotychczasowych Rejonów Obwodu Kielce.
W ich miejsce powołano 6 Podobwodów, w skład, których wchodziło z kolei od 3 do 5 placówek, pokrywających się najczęściej z terenem gmin.
W przypadku Rejonu Zachodniego (Krasna-Mniów) zmiana ta dotyczyła tylko nazewnictwa i postawionych celów działania. W skład Podobwodu, który otrzymał kryptonim, „Sikorka” wchodziły placówki: Łopuszno, Snochowice, Mniów i Niewachlów.
Komendantem Podobwodu był w dalszym ciągu Jan Niewiadomski. Niemcom udało się jednak ulokować w organizacji agentów. Działalność jednego z nich, Władysław Kotwica z Serbinowa, doprowadziła do aresztowania 19 stycznia 1943r. J. Niewiadomskiego oraz kierowanego przez niego sztabu.
Komenda Obwodu Kielce na miejsce aresztowanego przysłała pchor. Tadeusza Petrykowskiego „Jordan”. Wizytując poszczególne placówki został on zdekonspirowany przez kolejnego niemieckiego agenta, Dionizego Nowaka „Mecenas”, który wszedł w szeregi Placówki Mniów. Jego działalność doprowadziła do aresztowania, 16 czerwca 1943 r., „Jordana”.
Od tego momentu, aż do końca okupacji niemieckiej Komendantem Podobwodu Niewachlów został ppor. Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn" z Placówki Niewachlów. To właśnie niewachlowska placówka stała się niejako „automatycznie” zapleczem Komendanta Podobwodu.
Udało nam się ustalić następujące osoby, które wchodziły w skład komendy podobwodu:
-prawdopodobnie w dalszym ciągu jednym z jego współpracowników był Jan Mazgaj.
-z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że zastępcą Komendanta Podobwodu został w 1943 r. Stanisław Masłowski „Obłok” (pełnił też funkcję dowódcy Placówki Niewachlów).
-w dowództwie Podobwodu był też Roman Kowalczyk „Konrad” odpowiedzialny za wywiad i Otylia Huss dowodząca sekcją łączności. Oboje z terenu Placówki Snochowice.
-Józef Mikołajczyk "Marcin" - szef Kedyw w Podobwodzie
Placówka Niewachlów „Bruzda”
W skład Podobwodu Niewachlów wchodziła Placówka Niewachlów, która otrzymała nr 4 i kryptonim „Bruzda”. Poniżej prezentujemy informacje o placówce zebrane w jednym miejscu.
Patrząc na kształt gminy łatwo można dostrzec, że istnieją na jej terenie cztery samoistne ośrodki dokoła których koncentrowała się działalność. Na podstawie dostępnych materiałów postaramy się przedstawić dzieje placówki i jej żołnierzy.
Komendant Placówki
-Durlej Stanisław „Zagłoba” - 27 VII 1943 r. aresztowany
-Stanisław Masłowski „Obłok” – od sierpień 1943 r.
W skład placówki wchodziły drużyny, które na przełomie 1942/43 rozrosły się do stanu plutonów.
Kostomłoty
Dowódcami drużyny/plutonu byli:
- Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn” do lipiec 1943 r.
- Antoni Toporek „Niwski” - od lipiec 1943 r., piastował równolegle funkcję szefa Kedyw dowódca i jednocześnie szef Kedyw na placówce,
Oblęgorek
Ta część gminy była dosyć specyficzna bowiem tak jak "worek" otoczona była terenami należącymi do innych placówek. Działalność konspiracyjna nie zna jednak granic administracyjnych stąd wpływy oblęgorskiej konspiracji sięgały poza granice gminy i obejmowały np. Oblęgor.
Dowódcami drużyny/plutonu przez kolene lata byli:
-Jan Masłowski „Świerk” – od 1939/40 do 1942?
-Stanisław Masłowski „Obłok” – od 1942? do sierpień 1943 r.
-Jan Masłowski „Świerk” – od luty 1943 r. do styczeń 1945 r.
Czarnów
Nie wiemy jak wyglądała konspiracja SZP w pierwszym okresie okupacji i kto stał na czele ich struktur.
Dla funkcjonowania konspiracji duże znaczenie miał rozwój w Czarnowie konspiracji związanej ze Stronnictwem Ludowym. Taką grupą dowodził tam por. Piotr Rębosz „Klon”, a jego zastępcą był plutonowy Tadeusz Hofman „Sokół”. Do bardziej aktywnych żołnierzy należeli: Jan Kudła, Lucjan Klimczyk, Władysław Goraj, Stanisław Kukliński, Wincenty Bębacz, Franciszek Cedro, Jan Czekaj, Stanisław Grabka, Władysław Michta i Stanisław Zapała.
4 marca 1941 roku Gestapo aresztowało T. Hofmana oraz Władysława i Antoniego Bębnów. Wobec obawy dalszych aresztowań działalność grupy została przerwana. Część ludzi przeszła następnie do ZWZ lub NOW, część zaś z por. P. Ręboszem zawiesiła działalność, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń.
W ostatnich dniach czerwca 1941r. Hofman uciekł z gestapowskiego aresztu i zaczął nawiązywać konspiracyjne kontakty. Odtworzona przez niego grupa, już w mniejszym składzie, weszła jednak już w skład ZWZ, choć z całą pewnością utrzymywała także kontakty z ludowcami.
Po odtworzeniu grupy przeprowadziła ona szereg akcji zbrojnych, polegających głównie na zdobywaniu broni.
-w drugiej połowie 1941 r. wynieśli z zakładów "Hasag" (dawny "Grant") sporą ilość materiału wybuchowego oraz 80 sztuk zapalników do granatów ręcznych,
-w grudniu 1941 r. rozbroili dwóch Niemców w lesie na Karczówce, ZOBACZ MIEJSCE PRZEPROWADZENIA AKCI,
-w dniu 20 sierpnia 1942 r. zabrali broń wartownikowi oraz komisarzowi garbarni w Białogonie, a przy okazji zarekwirowali na rzecz organizacji skórę i odbiornik radiowy. ZOBACZ MIEJSCE PRZEPROWADZENIA AKCJI
W listopadzie zdobyli w kieleckiej parowozowni dwa pistolety. W grudniu grupa zlikwidowała Niemca znanego z okrutnego stosunku do Polaków, głównego inspektora "Społem" i "Beru-Werke", zdobywając przy okazji pistolet maszynowy i pistolet.
Być może aktywność grupy, która rozrosła się do stanu plutonu (nadano mu numer 186) skłoniło dowództwo obwodu do skierowania do niego wzmocnienia. W połowie 1943 roku zastępcą dowódcy plutonu został podchorąży Zbigniew Kruszelnicki „Wilk”. Niestety pluton ponosił także straty.
Lipiec 1943 r.
Bogdan Radomski „Grey” (latem 1944 r. przyjął pseudonim „Warta”) otrzymał od Zbigniewa Kruszelnickiego ,,Wilka” polecenie stawienia się w Niewachlowie. Podczas spotkania z dowódcą plutonu (Tadeusz Hofman „Sokół”) otrzymał polecenie wykonania z drugim konspiratorem (Józef Skowron "Skowronek") wykonania akcji rozbrojeniowej. Ich celem był niemiecki strażnik przejeżdżający ze Słowika do kamieniołomu w Sitkówce. Niestety oczekiwany przez partyzantów strażnik nie pojawiał się. Konspiratorzy wracali z miejsca zasadzki dzisiejszą ulicą Za Torem, gdzie natknęli się na niemieckiego żołnierza idącego z dziewczyną, którego postanowili rozbroić.
Gdy nastały sprzyjające okoliczności przystąpili do działania. Niestety Niemiec sięgnął do kabury po broń, a pistolet konspiratorów trzykrotnie nie wypalił. Doszło do walki wręcz i podczas szarpaniny "Skowronek" został postrzelony w brzuch. Bogdan Radomski ogłuszył wreszcie Niemca i zabrał rannego ,,Skowronka” do stodoły przy ulicy Kolonia w Białogonie. Niestety zanim ,,Grey” wrócił z pomocą z Niewachlowa Józef Skowron już nie żył. Konspiratorzy wraz z kilkoma mieszkańcami Białogonu zanieśli ciało Skowronka na białogoński cmentarz i złożyli w ziemnej mogile (dziś ten grób oznaczony jest żeliwnym krzyżem i znajduję się w kwaterze II D)
Od 15 listopada 1943 r. pluton „Sokoła” nawiązał współpracę bojową z oddziałem dywersyjnym Obwodu Kielce AK dowodzonym przez podporucznika Józefa Mikołajczyka ps. „Marcin” (oddział dywersyjny Podobwodu).
SPRAWDŹ DZIAŁANIA DYWERSYJNE "MARCINA" - WIĘCEJ
Niewachlów
Ze względu na fakt, że w Niewachlowie mieszkał Stanisław Durlej „Zagłoba”, który został pierwszym Komendantem Placówki to właśnie ta miejscowość stała sie w pierwszym okresie okupacji centrum konspiracji na terenie gminy.
27 lipca 1943 roku niemieckie oddziały Żandarmerii i Sipo przeprowadziły aresztowali w Niewachlowie. Miejscowi żołnierza AK podawali, że stali za nimi dwaj niemieccy agenci: Januszewski i Daszkiewicz wprowadzeni w struktury konspiracji Placówki Niewachlów przez jednego z kolejarzy.
W efekcie 42 osoby wywieziono do obozu pracy w Bliżynie, a 19 skierowano do wiezienia w Kielcach. Już następnego dnia (28 lipca) z tej ostatniej grupy 12 osób rozstrzelano na skraju lasu w Sukowie-Papierni. Zgineli wtedy:
Jan Detka syn Antoniego ur. 1885 r.,
Stanisław Durlej „Zagłoba” syn Józefa ur. 1895 r.,
Zbigniew Durlej „Wicher”,
Józef Gil s. Józefa ur. 1903 r.,
Leon Klaczyński ur. 1891 r.,
Franciszek Krzywicki „Spokojny” syn Jana ur. 1924 r.,
Józef Sarnecki „Szumilas” syn Franciszka ur. 1919 r.,
Stanisław Surma syn Izydora ur. 1901 r.,
Stanisław Surma syn Michała,
Franciszek Surowiec syn Jana ur. 1895 r.,
Mieczysław Śledź syn Izydora ur. 1925 r.,
Józef Śledź syn Antoniego ur. 1920 r.,
4 maja 1947 r. roku ich ciała zostały ekshumowane i pochowane na Cmentarzu Partyzanckim w Kielcach.
Siedem pozostałych osób wywieziono do obozów koncentracyjnych. Wiemy, że w tej grupie znajdowali się:
Stanisław Mikołajczyk brat „Marcina”
Józef Śledź „Lin”
Stefania Surowiec
Janina Detka „Jachna”
Po fali aresztowań znaczenie Niewachlowa jako centrum konspiracji zmalało. Zmiany organizacyjne i powołania nowych dowódców sprawiły, że nowym centrum stały się Kostomłoty.
Niewachlów poniósł duże straty osobowe, a dodatkowo część żołnierzy znajdowało się już w oddziale partyzanckim stąd prawdopodobnie pozostali konspiratorzy wchodzili w skład plutonu z Czarnowa.
Białogon
Miejscowość znajdująca się dosyć daleko od siedziby gminy Niewachlów w pierwszym okresie konspiracji rozwijała swoją działalność konspiracyjną osobną drogą. Dopiero później udało się nawiązać kontakt z komenda placówki, ale do końca okupacji pluton z Białogonu zachował dużą samodzielność.
Duże znaczenie dla rozwoju konspiracji miały powiązania lokalne mieszkańców Białogonu, które wpływały na najbliższe miejscowości Sitkówka, Panek, Zalesie i Zagrody. Choć formalnie znajdowały się na terenie gminy Chęciny to znajdowały się w orbicie zainteresowań konspiracyjnego ośrodka w Białogonie.
Początek konspiracji wiąże się z przybyciem, jeszcze w 1939 roku, na ten teren dwóch oficerów WP. Zdzisław Ćwiek „Jan” i Paweł Musielik „Pat” po fiasku próby przedostania się na Węgry zamieszkali w domu rodziców tego ostatniego w Sitkówce. To za ich sprawą w Białogonie rozpoczeto tworzenie struktur SZP. Prawdopodobnie od początku konspiracji głównymi osobami w Białogonie byli: Leon Machura „Siem” oraz Wacław Szpakowski „Dunin”.
Równolegle z konspiracją SZP przeorganizowanej niedługo w ZWZ w Białogonie i okolicy zaczęła konspirować młodzież. Od Wielkanocy 1940 r. grupa zaczęła wydać gazetkę ,,Ramię przy ramieniu”. Pismo ukazywało się co dwa tygodnie do jesieni 1940 r. W tym samym roku grupa której jednym z przywódców był Zygmund Dudek (znany po wojnie pod nazwiskiem Firley) podporządkowała się ZWZ. ZOBACZ GDZIE DRUKOWANO GAZETKĘ.
Prawdopodobnie pod koniec 1940 roku w wyniku aresztowań w Kielcach grupa traci kontakt z organizacją. Odtąd samodzielnie rozwijały się jej struktury w Białogonie i okolicy.
Wiosną 1942 r. udało się ponownie nawiązać łączność z przełożonymi. Doszło wtedy do spotkania w którym wzięli udział: ppor. Edward Janeczek „Weiss” - szef referatu organizacyjnego Inspektoratu Kielce, ppor. Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn” – zastępca komendanta Placówki Niewachów oraz reprezentanci białogońskiej konspiracji: Leon Machura „Siem”, Wacław Szpakowski „Dunin” oraz Zygmunt Firley „Ryba”. Ustalono, że struktury w Białogonie – prawdopodobnie w tym czasie już w sile plutonu podlegają komendantowi Placówki Niewachlów. Dowódcą plutonu Białogon mianowani Leona Machurę „Siem”. Ustalono skrzynki kontaktowe: gajówka należąca do Sędka „Zgrzyt” w Górkach Szczukowskich oraz dom Dudków (matka Zygmunta Dudka/Firleya „Ryba”).
Pluton rozwijał się prowadząc szkolenia oraz otrzymując nowe zadania o których napiszemy w osobnych rozdziałach.
Szkolenie sanitarne
Jesienią 1942 r. na szczeblu Podobwodu Zachodniego (Krasna-Mniów) podjęto decyzję o organizacji szkoleń sanitarnych. Na jedno z miejsc wytypowano Oblęgór. Zapewene szkolenie odbywały się także w innych miejscach, ale nie mamy o tym informacji.
Oblęgór położony w ustronnym miejscu na styku trzech placówek AK (formalnie znajdował się na terenie Placówki Mniów), ale ze względu na powiązania największe wpływy miały tu struktury Placówki Niewachlów, a dokładnie drużyny, a później plutonu z Oblęgorka. Kurs organizowali: Jan Masłowski „Świerk”, Stanisław Masłowski „Obłok”, były kierownik szkoły w Oblęgorze Duś (podczas wojny kierownik szkoły w Krasnej) i przebywająca w wiosce nauczycielka Janina Kocel.
Zajęcia odbywały się najczęściej w domu Filipa Śliwy. Początkowo prowadził je doktor Jan Boleski „Marek”, a później Jan Masłowski „Świerk” i Janina Kocel.
W kursie udział wzięły:
Zofia Jarząbek „Zośka”
Stefania Ciepluch „Stefa”,
Stanisława Śliwa „Dżabla”,
Jadwiga Misiarczyk „Jadzia”,
Anna Zapała „Wanda”,
Wanda Masłowska „Olga”,
Janina Lech „Janka”,
Genowefa Jarząbek „Gienka”,
Franciszka Masłowska „Basia”,
Józefa Śledź „Szarotka”,
Stanisław Koba „Staś”
Zajęcia prowadzono w niedziele, w okresie zimowym zapewne w każdą niedzielę, ale w innym czasie prawdopodobnie dwa razy w miesiącu. Kurs trwał prawie rok i został zakończony w październiku 1943 r. Na ostatniej zbiórce stawili się doktor „Marek”, „Obłok” i „Świerk”. Odtąd dowódcą drużyny sanitarnej została Janina Kocel.
Dywersja
Nie znaleźliśmy śladów, że na terenie placówki funkcjonowały patrole Związku Odwetu. Sytuacja zmieniła się jednak na przełomie 1942/43 r. Powstały patrole i drużyny dywersyjne, a wreszcie oddziały partyzanckie.
Na placówce powstał patrol dywersyjny dowodzony przez Józefa Mikołajczyka „Marcin”. Mieszkał on w Niewachlowie stąd siłą rzeczy ta miejscowość stała się jego zapleczem i stamtąd rekrutowali się pierwsi żołnierze.
Niedługo później „Marcin” został powołany na stanowisko szefa Kierownictwa Dywersji ( Kedyw) Podobwodu Niewachlów. Co ciekawe pod koniec lutego 1943 r. w Michniowie koło Suchedniowa miała miejsce narada Kedyw w której brał udział Mirosław Idzikowski "Norbert" reprezentujący zapewne Podobwód Niewachlów.
Okoliczności narady i przeprowadzonej przez jej uczestników akcji bojowej na Baranowskiej Górze opisana jeste w osobnej części. ZOBACZ: Początek Kedywu (hipoteza) i akcja na Baranowskiej Górze.
Patrol „Marcina” jeszcze w 1943 roku został przekształcony w oddział partyzancki. Opisane wyżej spotkanie i działalność w ramach Kedyw zaowocowały włączeniem oddziału w skład oddziału partyzanckiego Jana Piwnika „Ponurego”.
Kostomłoty
W tym samym czasie utworzono także dwa patrole dywersyjne na terenie placówki. W Kostomłotach dowódcą patrolu, a później drużyny Kedyw został Antoni Toporek „Niwski” – formalnie był dowódcą Kedyw na Placówce, a od lipca 1943 r. także Komendantem Placówki Niewachlów.
Żołnierze patrolu specjalizowali się w skokach na pociągi towarowe na odcinku Kielce - Tumlin. Żołnierze wskakiwali na wolno jadące pod górkę składy i włamywali się do wagonów. Ich zdobyczą padały przeróżne materiały w tym wiele cennego sprzętu i wyposażenia wojskowego. Zdobyto w ten sposób wiele materiału, który został ukryty w leśnym bunkrze o którym jeszcze napiszemy. Podczas akcji wielokrotnie dochodziło do potłuczeń, ale z naszych ustaleń wynika, że tylko raz zdarzył się przypadek zranienia przez niemieckiego konwojenta konspiratora. Ranny został Stanisław Żyłowicz "Gabryś".
Białogon
Drugi partol, a później drużynę utworzono w Białogonie. Jego dowódcą został Zygmunt Firley, który przyjął tu pseudonim "Kajtek".
W pierwszym okresie należeli do niego: Kazimierz Chmieliński „Janosik”, Zdzisław Chmieliński „Lipiński”, Zbigniew Wesołowski „Waręż”, Wacław Pietrzyk „”Inwencja”, Bolesław Sobiepański „Kolec”, Władysław Górnicki „Włoch”, Mieczysław Durlik „Hulajnoga” i Leon Górniak „Kulka”.
Akcje przeprowadzane przez patrol zostały opisane w rozdziale: akcje bojowe.
Niewachlów i Czarnów
Nie znaleźliśmy śladu utworzenia osobnego patrolu w samym Niewachlowie i Czarnowie bowiem te dwie miejscowości były zapleczem działania oddziału partyzanckiego Józefa Mikołajczyka „Marcin” (powstał na bazie wcześniejszego patrolu), a później Zbigniewa Kruszelnickiego „Wilk”.
Leśne schrony
Na potrzeby magazynowania i bezpiecznego przechowywania broni oraz zdobywanego materiału wojennego coraz częściej budowano podziemne magazyny. Na terenie placówki zlokalizowaliśmy ich trzy.
Kostomłoty
To pierwszy ze schronów wybudowanych w placówce. Powstał prawdopodobnie wiosną 1943 roku, aby magazynować w nim zdobywany w pociągach materiał wojenny.
Schron zlokalizowany był w lesie na wschód od Kostomłot (za linia kolejową), ale nie znamy jego dokładnej lokalizacji. Prawdopodobnie inicjatorem jego wykonania był Antoni Toporek „Niwski”, a na „uroczystym” otwarciu obecny był Wacław Różański „Żubr” – szef referatu uzbrojenia obwodu kieleckiego oraz Zygmunt Firley „Kajtek” – dowódca patrolu dywersyjnego z Białogonu.
Białogon
Pomysł żołnierzy z Kostomłot skłonił konspiratorów z Białogonu do zbudowania własnego schronu. Prace nad nim miały miejsce zapewne latem 1943 r.
Materiał budowlany dostarczył Wacław Szpakowski „Dunin” z tartaku w Białogonie. Pracami budowlanymi zarządzał Zygmunt Derela „Ponton” – plutonowy saperów. Pomagali mu: Stefan Rączka „Dąb”, Leon Górniak „Kulka”, Henryk Adamczyk „Zagroda” i bracia Kowalscy. Na miejsce wybroano stok góry w pobliżu trzech wąwozów nieopodal od majątku Zgórsko.
Wejście do schronu prowadziło nie z góry, ale z boku i było doskonale zamaskowane. Sufit tworzyły trzy warstwy krzyżujących się okrąglaków przykrytych ziemią.
Schron dobrze służył miejscowym konspiratorom. Jesienią 1944 r. do demobilizacji oddziałów partyzanckich złożono tu wiele broni.
Kres kryjówce przyniósł dzień 8 grudnia DODAĆ
Oblęgór
Historia powstania trzeciego ze schronów była zgoła inna i był on wykorzystywany do innych celów. To zresztą przykład lokalizacji ważnego punktu poza terenem placówki o czym pisaliśmy już wcześniej.
W połowie 1943r. Referat IV Kwatermistrzostwo Komendy Obwodu Kielce, a w zasadzie jego szef - Kazimierz Konca „Konrad”, postanowił uruchomić produkcję butelek szturmowych. Zadania te były wykonywane w różnych punktach na terenie obwodu.
W sierpniu 1943 r. zadanie zorganizowania punktu produkcji butelek szturmowych otrzymał Komendant Placówki Niewachlów Stanisław Masłowski „Obłok”. Na miejsce prac wybrano gospodarstwo Sylwestra Zająca z Oblęgora. Prawdopodobnie w sierpniu przystąpiono do budowy specjalnego schronu umieszczonego pod stodołą. W pracach brali udział: „Obłok”, Jan Masłowski „Świerk”, Stanisław Zając „Zawisza”, Tadeusz Lasota „Topór”, Władysław Wodecki „Wiór” i Jan Czarnecki.
Do końca września wykonano bunkier o wymiarach 4 na 4 metry i wysokości dwóch metrów do którego wejście zostało zamaskowane snopkami słomy. Niedługo później otrzymano surowce niezbędne do uruchomiono produkcję. W ciągu kilku nocy wykonano 150 butelek dysponentem których była Komenda Obwodu. Ostatnie sztuki butelek zostały wywiezione w sierpniu 1944 r.
Konspiracyjna produkcja granatów
Wiosną 1943 r. Wacław Różański „Żubr”, szef referatu uzbrojenia Komendy Obwodu podczas wizyty w schronie zbudowanym przez żołnierzy z Kostomłot (patrz wyżej) nawiązał kontakt z konspiratorami z Białogonu co zaowocowało uruchomieniem konspiracyjnej produkcji czerepów granatów.
Już w 1935 r. Odlewnia Żeliwa „Białogon” rozpoczęła na zlecenie Departamentu Uzbrojenia Wojska Polskiego produkcję nie nabitych granatów ręcznych wz 24. Konspiracyjna produkcja granatów nie byłaby możliwa gdyby nie jeden „drobiazg”: modele granatów zostały ukryte we wrześniu 1939 r. przez Józefa Chłopka, gisera, który niedługo później został członkiem ZWZ pod pseudonimem „Żeliwo”. Modele nie posiadały jednak rdzeni i to od ich wykonania należało rozpocząć przygotowania do uruchomienia produkcji. Rdzenie wykonał modelarz Przesłański.
Samo uruchomienie konspiracyjnej produkcji wymagało ustalenia wielu szczegółów i odpowiedniego zorganizowania pracy. Główne zadanie należało do gisera, który pozostawał w ukryciu w odlewni, kiedy wszyscy robotnicy ją już opuszczali, a ją samą zamykano. Dopiero wtedy przygotowywał rdzenie i przenosił je do suszarni. Jego bezpieczeństwa strzegł kręcący się na zewnątrz Leon Machura „Siem”, który jako elektryk zakładu nadzorował sprawność urządzeń i punktów oświetleniowych i jego obecność nie wzbudzała podejrzeń. Po skończeniu zadania „Żeliwo” wychodził przez okno odlewni, a następnie ubezpieczany przez „Siema” przez dziurę w parkanie opuszczał zakład. Następnego dnia przychodził do pracy wcześniej od innych i natychmiast pobrane z pieca żelazo wlewał do gotowych już form granatów i ukrywał je w stercie żelastwa. Na tym etapie jego zadanie było zakończone.
Podczas przerwy obiadowej, gdy robotnicy opuszczali odlewnię, przychodzili tam Zbigniew Turliński i Roman Żurowski „Gandhi”. Chłodne już granaty przenosili w workach do warsztatu elektrycznego, pod opiekę „Siema”, który oczyszczał je na szlifierce, wykonywał otwór na zapalnik, a następnie go gwintował (gwintowniki zostały dostarczone z Komendy Obwodu). Gotowe już czerepy wynosili z zakładu Turliński i Żurowski. Jeden z nich przerzucał worek z czerepami przez parkan, a drugi przejmował go na zewnątrz i przenosił do któregoś z lokali konspiracyjnych. Tam odbywało się wypełnianie czerepów trotylem i montaż zapalników (trotyl i zapalniki dostarczane były z Komendy Obwodu. Tygodniowo grupa była w stanie wykonać około 20 sztuk granatów. Z biegiem czasu zmieniały się osoby („Gandhi” odszedł do oddziału partyzanckiego), ale zawsze dowódcą sekcji produkcji był „Siem”. Niestety nie udało nam się ustalić do kiedy trwała produkcja granatów w tym punkcie.
Szkolenie saperskie
Pod koniec maja 1944 r. na rozkaz Komendy Obwodu w każdym z Podobwodów organizowane są szkolenia saperskie. W takim szkoleniu brali także udział żołnierze z Placówki Niewachlów.
Na miejsce szkolenia Podobwodu Niewachlów wybrano Górę Sieniewską, a zapleczem noclegowym miała być wieś Widoma. Miejscowość znajdowała się na styku trzech placówek: Mniów, Snochowice i Niewachlów.
Organizatorem szkolenia był podobwód, a jego kierownikiem Mikołajczyk „Rozmaryn”. Samo szkolenie prowadził Stanisław Ciepielewski „Michał” – szef referatu saperskiego Obwodu Kielce. Pomagali mu zapewne Zdzisław Gruszecki „Zawała” oraz cichociemny Edward Kiwer „Biegaj”. W organizację zaangażowane były struktury Placówki Niewachlów a przede wszystkim Masłowski „Obłok” i Antoni Toporek „Niwski”.
Szkolenie odbyło się prawdopodobnie w dniach sobota-niedziela (27-28 maja). Wszystkich kursantów podzielono na 4 grupy z którymi zajęcia mieli poszczególni instruktorzy. Pierwszy dzień miał charakter zajęć teoretycznych. Noc spędzono w wiosce Widoma. Drugi dzień od rana prowadzono zajęcia.
Zakończenie kursu nastąpiło w obecności Komendanta Obwodu Kielce. Wysadzono też prowizoryczny most zbudowany podczas kursu. Na zakończenie odśpiewano Hymn. Każda z placówek otrzymała pewną ilość materiałów wybuchowych i innego saperskiego wyposażenia.
Wiemy, że z Placówki Niewachlów, z Plutonu Białogon, w kursie wzięli udział: Wacław Szpakowski „Dunin”, Zygmunt Firley „Kajtek”, Zygmunt Derela „Ponton”, Stefan Rączka „Dąb” i Tadeusz Wicher „Burza”.
4/5 sierpień 1944 r. – zrzut lotniczy
Niewiele mamy informacji na temat tego zrzutu. Jego data ustalona jest na podstawie materiałów z Anglii. W zestawieniach krajowych w większości nie figuruje, a przyleciały wtedy dwa samoloty.
Zrzut został przeprowadzony na placówkę zrzutową Mirt-2, która formalnie znajdowała się na terenie Placówki Mniów w Obwodzie Kielce AK. Ze względu na specyfikę terenu, miejsce zlokalizowane jest na styku trzech placówek: Mniów, Niewachlów i Snochowice zebrany materiał prezentujemy także tutaj.
Placówka zrzutowa usytuowana była na skraju wioski Oblęgór w kierunku na Widomą. Zrzut został przeprowadzony w nocy z 4 na 5 sierpnia 1944 r. Na terenie Podobwodu Niewachlów trwał wtedy mobilizacja do akcji Burza i być może stąd wiadomość o zrzucie zatarła się w świadomości uczestników.
Zapasowe zrzutowisko było usytuowane w okolicach Wymysłowa (Placówka Piekoszów) tam został skierowany oddział Zygmunta Firleya „Kajtek”, który był wtedy oddziałem ochrony dowódcy 4 ppLeg. AK.
Do odbioru zrzutu przybyły oddziały partyzanckie oraz żołnierze miejscowych placówek. Wystawiono ubezpieczenia we wszystkich kierunkach. Zrzut dokonały dwa samoloty: Halifax JP-252 „L” / PL i Halifax JP-180 „A” / PL. Oba startowały z lotniska Campo Casale i należały do 1586 Eskadra RAF (była to polska Eskadra Specjalnego Przeznaczenia).
Odbiór zrzutu przebiegał bez zarzutów. Łącznie przyjęto: 18 zasobników i 24 paczki. Według relacji jedna paczka spadła poza teren zrzutu i została ukryta w stodole przez gospodarza, ale żołnierze AK odzyskali ją.
Być może przyjęcie zrzutu nadzorował kierownik referatu przerzutów powietrznych Obwodu Kielce AK którym był wtedy NN „Józef”.
Materiał wojenny został prawdopodobnie przetransportowany najpierw do Laskowej, a następnie do formującego się w okolicach Kostomłot II batalionu 4 ppLeg.
Akcje bojowe
Na terenie placówki siłami własnymi przeprowadzono szereg akcji. Działały tu także oddziały partyzanckie podlegające wyższym strukturom organizacyjnym. Wszystkie akcje staramy się przedstawić w porządku chronologicznym.
Grudzień 1941 r.
Grupa konspiratorów z Plutonu Czarnów rozbroiła dwóch Niemców w lesie na Karczówce.
ZOBACZ GDZIE PRZEPROWADZONO AKCJĘ.
20 sierpień 1942 r.
Grupa konspiratorów z Plutonu Czarnów opanowała garbarnie w Białogonie. ROzbrojono wartownika i okupacyjnego komisarza garbarni, którym zabrano broń. Zarekwirowano też skórę i odbiornik radiowy.
ZOBACZ MIEJSCE PRZEPROWADZENIA AKCJI.
Początek grudnia 1942 r.
Patrol Kedyw w składzie Zygmunt Firley „Kajtek” – dowódca, Zbigniew Wesołowski „Waręż” (obaj z Białogonu) oraz Mieczysław Augustyniak „Rybkowski” i Stanisław Socha „Czarny” z Kedyw Kostomłoty otrzymali zadanie zatrzymania samochodu pocztowego jadącego z Kielc do Chęciny. Akcję przeprowadzono na Czerwonej Górze. „Rybkowski” i „Czarny” stanowili ubezpieczenie. Dwaj pozostali bez problemów zatrzymali auto i po skierowaniu go wgłąb lasu zarekwirowali worek z niemiecką pocztą oraz pieniądze. Po wystawieniu pokwitowania samochód został zwolniony.
Zima 1942/43 r.
Akcja niszczenia i zamalowywania niemieckich tablic drogowych w celu dezinformacji okupacyjnego transportu. Akcja zarządzona przez Kedyw Okręgu. Patrol Kedyw z Białogonu wykonywał zniszczenia na dwóch odcinkach: Zgórsko – Zagrody – Słowik – Cegielnia (przedmieścia Kielc) oraz Białogon – Zalesie.
5 marzec 1943 r. - Górki Szczukowskie
W dniu 4 marca 1943r. Niemy przeprowadzili w Kielcach łapankę osób przeznaczonych do prac przymusowych w Rzeszy. Głównym celem były urzędy, w tym Ubezpieczalnia Społeczna – miejsce zatrudnienia wielu konspiratorów. Jeszcze tego samego dnia w południe, na szczeblu Komendy Obwodu, zapadła decyzja o zbrojnym odbiciu aresztowanych.
Czasu było niewiele bowiem obawiano się, że pojmani jeszcze tego samego dnia pociągiem osobowym odjeżdżającym o godzinie 18.20 zostaną wywiezieni do obozu przejściowego w Częstochowie. Por. Piotr Wcisło „Wicher”, „Szczery”, zastępca szefa Referatu I Organizacyjnego Komendy Obwodu przekazał rozkaz przeprowadzenia akcji Komendantowi Dzielnicy (Placówki) Zachód (Kielce).
Ppor. Wacław Różański „Żubr" miał mało czasu, ale udało mu się zebrać grupę pięciu żołnierzy. Byli to: Józef Szybalski „Antoś”, Stefan Sowiński „Niedźwiedź”, Aleksander Cecot „Sośnia” i NN „Kazik”. Sam objął nad nimi dowództwo. Uzbrojeni byli w dwa posiadane przez siebie pistolety, a trzy kolejne dostarczył „Szczery”. Mimo błyskawicznych przygotowań akcji tego dnia nie przeprowadzono bowiem pojmani nie zostali doprowadzeni do pociągu.
Następnego dnia grupa ponownie zajęła stanowiska. „Antoś” wsiadł na dworcu Kielce Główne do przedostatniego wagonu, wagon z wywożonymi był bowiem doczepiany zawsze na końcu. „Żubr” z pozostałymi dosiadł się do niego na kolejnej stacji Kielce Herbskie. Po uzyskaniu najświeższych informacji zaatakowali wagon z aresztowanymi jeszcze przed kolejną stacją, Szczukowskie Górki. Konwojenci byli zaskoczeni, ale mimo to jeden z nich, granatowy policjant, zaczął stawiać opór i został postrzelony przez „Sośnię”. Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji zaczęli z niego uciekać uwolnieni ludzie. Wycofali się także żołnierze podziemia unosząc zdobyty karabin i dwa pistolety.
Wiosna 1943 r.
Mieszkający razem z żoną na Słowiku koło Białogonu plutonowy Jan Karaś "Karol" (żołnierz sekcji likwidacyjnej Kieleckiego Kedywu) nawiązuje kontakt z żołnierzami Kedyw Białogon. Z biegiem kieleccy kedywiacy często odwiedzali Białogon a w działania kieleckiego Kedyw zaangażował się Zygmunt Firley „Kajtek”, ale ta część działalności opisana jest w innej części.
Wiosna 1943 r.
Wspólnie z żołnierzami z kieleckiej konspiracji przeprowadzano akcje strzyżenia kobiet utrzymujących z Niemcami zbyt zażyłe stosunki.
Kwiecień 1943 r.
Zadanie wykonane przez patrol Kedyw Białogon miało swoją genezę w wydarzeniach, które rozegrały się miesiąc wcześniej. 13/14 marca 1943 r. placówka zrzutowa zlokalizowana na otoczonym z trzech stron polu pomiędzy wioskami Niestachów i Kranów (koło gajówki „Mazur”) przyjęła zrzut lotniczy, który został ukryty w trzech schronach znajdujących się w zabudowaniach: Henryka Kozuba „Boleski”, Jana i Jadwigi Piotrowskich i Franciszka Kamińskiego „Żelbeton”. Po pewnym czasie wywiad AK przechwycił na poczcie w Daleszycach anonim informujący Niemców, że „Boleski” przechowuje broń. Wobec zagrożenia większość materiału przewieziono do schronu w Cisowie, a cztery paczki przewieziono na teren Placówki Dyminy.
Miały one trafić do Podzamcza Piekoszowskiego (to nie było ostateczne miejsce, ale nie wiemy gdzie był magazyn). Ochronę tego transportu mieli stanowić żołnierze patrolu dywersyjnego z Białogona. Za pośrednictwem skrzynki kontaktowej w Szczukowskich Górkach otrzymano niezbędne informacje o miejscach i hasłach.
Określonego dnia grupa oczekiwała w lesie na drodze Posłowice – Słowik. Na ubezpieczeniu stali Władysław Górnicki „Włoch i Leon Górniak „Kulka”. Bez problemów przejęto ubezpieczenie nad dwoma furmankami, które szczęśliwie przeprowadzono do Podzamcza Piekoszowskiego.
Lipiec 1943 r.
Patrol Kedyw Białogon zorganizował akcję przejęcia przewożonego z Kielc do nadleśnictwa w Zgórsku transportu 14 zielonych mundurów i gumowanych płaszczy przeciwdeszczowych przeznaczonych dla leśników. Z racji, że akcję przeprowadzano w biały dzień do jej wykonania zostali ściągnięci trzej żołnierze Kedyw z Kostomłot. Udało nam się ustalić, że byli to: Stanisław Socha „Czarny” jako dowódca, Franciszek Socha „Sak” i trzeci NN. Bez problemów przejęli furmankę, której kazali skierować się w kierunku Jaworzni, gdzie w lesie została rozładowana.
Lipiec 1943 r.
Bogdan Radomski „Grey” (latem 1944 r. przyjął pseudonim „Warta”) otrzymał od Zbigniewa Kruszelnickiego ,,Wilka” polecenie stawienia się w Niewachlowie. Podczas spotkania z dowódcą plutonu (Tadeusz Hofman „Sokół”) otrzymał polecenie wykonania z drugim konspiratorem (Józef Skowron) wykonania akcji rozbrojeniowej. Ich celem był niemiecki strażnik przejeżdżający ze Słowika do kamieniołomu w Sitkówce. Niestety oczekiwany przez partyzantów strażnik nie pojawiał się. Konspiratorzy wracali z miejsca zasadzki dzisiejszą ulicą Za Torem, gdzie natknęli się na niemieckiego żołnierza idącego z dziewczyną, którego postanowili rozbroić.
Gdy nastały sprzyjające okoliczności przystąpili do działania. Niestety Niemiec sięgnął do kabury po broń, a pistolet konspiratorów trzykrotnie nie wypalił. Doszło do walki wręcz i podczas szarpaniny Skowronek został postrzelony w brzuch. Bogdan Radomski ogłuszył wreszcie Niemca obezwładnił Niemca i zabrał rannego ,,Skowronka” do stodoły przy ulicy Kolonia w Białogonie. Niestety zanim ,,Grey” wrócił z pomocą z Niewachlowa Józef Skowron już nie żył. Konspiratorzy wraz z kilkoma mieszkańcami Białogonu zanieśli ciało Skowronka na białogoński cmentarz i złożyli w ziemnej mogile (dziś ten grób oznaczony jest żeliwnym krzyżem i znajduję się w kwaterze II D).
Jesień 1943 r.
Oddział partyzancki Józefa Mikołajczyka „Marcin” nawiązał kontakt z plutonem 186 z Czarnowa. Nie było to trudne bowiem organizacyjnie pluton ten wchodził w skład Placówki AK Niewachlów, skąd wywodził się „Marcin”. W ten sposób rozpoczęła się ich współpraca bojowa.
Na umówione spotkanie udali się: Józef Mikołajczyk „Marcin”, Stanisław Janyst „Jurand” i Ludwik Janyst „Junak”. Późnym wieczorem dotarli do domu Tadeusza Hofmana „Sokół” dowódcy plutonu. Niedługo zjawił się tam także jego zastępca Zbigniew Kruszelnicki „Wilk”. Zebrani ustalili, że z powodu braków w uzbrojeniu należy jak najszybciej przeprowadzić akcję dzięki której oddział „Marcina” i pluton z Czarnowa zdobędą dodatkową broń. Na decyzję młodych dowódców nie trzeba było długo oczekiwać.
Już następnego dnia, kwadrans przed dwunastą, stawili się na stacji kolejowej Szczukowskie Górki: między Herbami a Piekoszowem (linia kolejowa Kielce – Częstochowa). Uczestnicy akcji wyglądem przypominali zwykłych podróżnych. Dodatkowo każdy z nich trzymał w ręku jakiś pakunek, a dwóch dodatkowo stare, zniszczone walizki. Zgodnie z ustaleniami akcją miał dowodzić Zbigniew Kruszelnicki „Wilk” uzbrojony w pistolet, ale w razie ewentualnego starcia dowództwo miał objąć bardziej doświadczony „Jurand” (uzbrojony w Visa). Dodatkowo na peronie znajdowali się: Ludwik Janyst „Junak”, Maciej Jeziorowski „Długi”, Tadeusz Pinda „Makatka”, Stanisław Kudła „Spencer” i Władysław Ziętarski „Kielich”. Każdy z nich miał pistolet, z tym że parabellum „Spencera” było bez magazynka, z jednym tylko nabojem wprowadzonym już do komory nabojowej. Jedynie „Junak” pod płaszczem ukrywał pistolet maszynowy sten. Celem akcji mieli być Niemcy, których kilku zawsze jeździło oczekiwanym pociągiem z Kielc. Przebywali zawsze w wagonie „Nur fur Deutsche” i to ich partyzanci chcieli rozbroić.
Kiedy oczekiwany pociąg nadjechał okazało się, że tego dnia zamiast jednego wagonu przeznaczonego „tylko dla Niemców”, znajdują się ich trzy. Mimo to „Wilk” postanawia przeprowadzić rozbrojenie Niemców. Pięciu żołnierzy wchodzi z dwóch stron do jednego z wagonów i bez trudu rozbraja zaskoczonych okupantów w dwóch przedziałach. To wtedy na zewnątrz pada strzał. Okazało się, że wchodzący do wagonu „Spencer” został zatrzymany przez Niemca. Partyzant nie pozwolił sobą pomiatać. Wyjął pistolet i zastrzelił Niemca. To rozpętało istne piekło. Z pozostałych wagonów także zaczęto strzelać, choć pociski nie robiły partyzantom krzywdy dokąd byli ukryci w wagonie. To nie mogło jednak trwać wiecznie.
W tych okolicznościach trzeźwo sytuację ocenił jedynie „Jurand”. Wszedł na dach wagonu i wymachując pistoletem nakazał, po niemiecku, odjazd przerażonemu maszyniście. Po kilku minutach jazdy „Junak” uruchamia hamulec ręczny i pociąg gwałtownie zwalnia. „Junak” wyskakuje, ale Niemcy po chwili zaczynają strzelać do niego. Na szczęście niecelnie. Gdy partyzant znajduje zasłonięte miejsce sam długą serią strzela po wagonach czym ucisza okupantów. Ten moment wykorzystują pozostali i w pośpiechu opuszczają wagon. Maszynista tym razem trafnie ocenił sytuację i widząc uciekających partyzantów odjechał całym składem. Partyzanci szczęści lwie dotarli do zbawczego lasu. Dopiero tam zorientowali się, że nie ma z nimi „Kielicha”. Pozostali nie są nawet ranni, a ich zdobycz stanowi jedenaście pistoletów.
Z niebezpiecznego miejsca partyzanci odeszli okrężną drogą w kierunku Czarnowa, gdzie dotarli dopiero następnego dnia. Jakaż była ich radość gdy w domu „Sokoła” zastali „Kielicha”. Okazało się, że w chwili gdy „Spencer” zastrzelił Niemca ten był jeszcze na peronie. Strzelanina nie pozwoliła mu dołączyć do kolegów i w efekcie wycofał się ze stacji.
Wiosna 1944 r.
Sekcja Dywersyjna Kedyw Placówki Chęciny-Korzecko razem z Sekcją Dywersyjną Kedyw Białogon przeprowadziła akcję na fabrykę sklejki w Białogonie. Uzyskano fundusze i maszynę do pisania.
31 marzec 1944 r.
Oddział partyzancki Zbigniewa Kruszelnickiego "Wilk" otrzymał polecenie opanowania fabryki dykty w podkieleckim Białogonie, który leżał na terenie Gminy Niewachlów. Celem akcji było zdobycie gotówki.
Wywiad AK ustalił, że właśnie tego dnia do zakładu zostanie przywieziona gotówka przeznaczona na wypłaty. Zdobycie funduszu powierzono oddziałowi Zbigniewa Kruszelnickiego "Wika". Ten, już dzień wcześniej wyznaczył do jej przeprowadzenia grupę pod swoim dowództwem w składzie: Stanisław Perlak "Topór", Maciej Jeziorowski "Długi", Tadeusz Pinda "Makatka", Stanisław Kudła "Spencer", Stanisław Krzywicki "Wiktor" i Jan Krzywicki "Kruk".
Około godziny 14 dotarli do fabryki, drogę z konspiracyjnej kwatery, pokonując w praktykowanym wcześniej szyku: trzej mundurowi "Niemcy" prowadzili czterech "aresztowanych" cywilów. Zgodnie z planem "Topór" jako "Niemiec" stanął na warcie przy bramie, a "Makatka", jako cywil, kręcił się w pobliżu. Pozostali partyzanci udali się prosto do biura zakładu. Okazało się, że pieniądze nie zostały jeszcze dowiezione, ale nie była to jedyna "niespodzianka" jaka spotkała ich tego dnia.
Na dziedziniec zakładu wjechał osobowy opel w którym siedziało czterech Niemców. Stojący na warcie "Topór" wyprężył sie na baczność widząc siedzącego obok kierowcy oficera, ten oddał salut, ale po chwili ze zdziwieniem obserwował, że stojący na dziedzińcu inny "Niemiec" ściąga z ramienia karabin i mierząc z niego nakazuje podnieść ręce do góry. Oficer w pierwszym odruchu sięga po swój pistolet maszynowy, ale widząc następnych uzbrojonych ludzi otaczających samochód rezygnuje z tego zamiaru. Podczas rozbrajania obsady samochodu na uliczce sąsiadującej z dziedzińcem pojawia się dwóch kolejnych żołnierzy niemieckich jadących na rowerach. "Wilk", jako oficer Wehrmachtu, przyzywa ich do siebie. Po chwili także oni są rozbrojeni. Wszyscy zostają pozbawieni umundurowania i pięciu z nic zostaje zamkniętych w okratowanym pomieszczeniu zakładowej kasy.
Szósty, kierowca, zostaje poproszony do samochodu. wsiadają do niego także partyzanci. Jedynie "Topór" i "Długi" jadą zdobytymi rowerami. Wszyscy dojeżdżają do Słowika, a następnie skręcają na Posłowice. Tam porzucają auto, które uprzednio niszczą. Kierowca zostaje zwolniony. Partyzanci całą zdobycz ukryli w konspiracyjnej skrytce w Posłowicach, a sami, okrężną drogą przez Sitkówkę, udali się do kwater w Brynicy, z których wyruszyli na akcje.
14 maj 1944 r.
Grupa żołnierzy z konspiracyjnego plutonu nr 186 (Placówka Niewachlów) wracała po noclegu w Laskowej do domów na Czarnowie. Żołnierze AK pod dowództwem Tadeusza Hochmana „Sokoła” przypadkowo natknęli się na trzech własowców prowadzących dziewięciu jeńców sowieckich, którzy uciekli ze szpitala w Dobromyślu koło Kielc, gdzie byli używani do różnych robót szpitalnych. Jeńcy sowieccy zostali uwolnieni i zaopatrzeni w broń i amunicję odeszli. Własowców puszczono wolno.
16 maj 1944 r.
Oddział partyzancki Zbigniewa Kruszelnickiego „Wilk” opanował stację Kielce Herby gdzie porwano pociąg w składzie którego znajdował się wagon papierosów (1 250 000 sztuk). Rozładowano go na stacji Górki Szczukowskie, a następnie przekazano do oddziałów partyzanckich.
4 czerwca 1944 r. – tragedia na Słowiku
Wydarzenia miały swój finał na Słowiku i w okolicy, ale cała sekwencja wydarzeń rozpoczęła się w pierwszych dniach czerwca 1944 r. w jednej z zagród koło wsi Łukowa kwaterowało pięciu żołnierzy. Należeli do plutonu 143 (Placówka Chęciny-Korzecko) i po pacyfikacji swoich rodzinnych miejscowości oczekiwali na przerzucenie do oddziału partyzanckiego.
W gospodarstwie przebywali: Jan Dzidowski „Semafor”, Dionizy Huk „Rzecki”, Kazimierz Gogol, Kazimierz Pluta (mieszkaniec Wolicy) i NN „Wyrwicz”. Prawdopodobnie 3 czerwca dotarł do nich łącznik: Stanisław Kulczycki „Chrust”.
4 czerwca mieli wyruszyć w dalszą drogę. Tego dnia okoliczne wioski (Wojkowiec, Siedlce i Łukowa) były patrolowane przez oddział Luftwaffe kwaterujący w Podzamczu Chęcińskim. „Semafor”, nie wiedząc o tym, wyszedł ze stodoły gdzie kwaterowali konspiratorzy i natknął się na niemiecki patrol. Powrócił natychmiast do stodoły i zaalarmował pozostałych. Stanisław Kulczycki „Chrust” zarządził natychmiastowe wycofanie się, ale udało się to tylko jemu i „Wyrwiczowi”. Pozostali czterej dostali się do niewoli w tym Dionizy Huk „Rzecki”, który został podczas akcji ranny w nogę. Niemcy postanowili samodzielnie odtransportować zatrzymanych do Kielc. Furmankami przejechali do stacji kolejowej Wolica skąd pociągiem osobowym odjechali do Kielc.
Na stacji Słowik aresztanci uznali, że to ostatnia szansa na ucieczkę. Pluta wyprowadził rannego „Rzeckiego” do toalety, a gdy pociąg ruszył ale nie nabrał jeszcze prędkości wyskoczyli. Niemcy okazali się jednak czujni. Pierwsze strzały ugodziły „Rzeckiego”, który już wcześniej ranny w nogę uciekał powoli. Ranny drugi raz dostał się w niemieckie ręce. Więcej szczęścia miał Kazimierz Pluta. Został co prawda trafiony w ramię, ale szczęśliwie dotarł do lasu i uciekał dalej. Z wykrwawienia padł na tyle daleko od stacji, że nie znalazł go pościg.
Wykorzystując powstałe zamieszanie z pociągu wyskoczył także Jan Dzidowski „Semafor”. Ten uciekał w przeciwnym kierunku i zanim Niemcy się zorientowali udało mu się przekroczyć szosę Kielce – Chęciny. Choć został ranny w nogę to udało mu się ukryć.
Jako ostatni wyskoczył Kazimierz Gogol, który wybrał kierunek ucieczki jak pierwsza dwójka. Niestety zanim dotarł do lasu, który miał mu dać schronienie został śmiertelnie trafiony.
W czasie strzelaniny ścieżką do stacji kolejowej szli od strony Słowika i Zalesia Mieczysław Hajduk „Nerw” i Tadeusz Ziental „Ogar” (prawdopodobnie mieszkańcy Zalesia). Widząc Niemców goniących „Semafora” sami zaczęli uciekać. Ich także dosięgnął ogień ich karabinów. „Nerw” padł trafiony w pierś, a „Ogar” miał wyrwaną całą szczękę.
Tak więc 4 czerwca w okolicach stacji kolejowej Słowik poległo trzech żołnierzy: Kazimierz Gogol, Mieczysław Hajduk „Nerw” i Tadeusz Ziental „Ogar”. Dwukrotnie ranny Dionizy Huk „Rzecki” został zabrany przez Niemców i jego dalsze losy są nieznane.
Uratowali się jedynie: Jan Dzidowski „Semafor” i Kazimierz Pluta. Ten pierwszy, ranny w nogę, ukrył się w zaroślach nad Bobrzą i nie został znaleziony przez pościg. Już po odjeździe Niemców odnalazła go, mieszkająca obok, Zofia Rymówna, która jednocześnie o sytuacji poinformowała Zygmunta Firleya z Białogonu (Placówka Niewachlów). Pierwszy dzień ranny spędził w domu Rymówny gdzie pierwszej pomocy udzieliła mu Maria Konopińska „Bobrzycka”. W tym samym czasie gajowy Cudzik odnalazł w lesie rannego Kazimierza Plutę i także poinformował o tym konspiratorów z Białogonu.
Wieczorem 4 czerwca obaj ranni zostali przetransportowani przez żołnierzy AK z Białogonu do miejscowości Sitkówka-Trzcianka, gdzie umieszczono ich w pustej, niewykończonej willi. Opiekę medyczną zapewniał odwiedzający ich codziennie doktor Jan Bolewski „Marek” (lekarz Podobwodu Piekoszów) oraz „Bobrzycka”. Nad bezpieczeństwem rannych czuwali: Bolesław Sobiepański „Kolec”, Tadeusz Wicher „Burza”, Władysław Górnicki „Włoch” i Zdzisław Chmieliński „Lipiński" przydzielanie z Białogonu. Po trzech dnia ranni zostali przetransportowani do Szczukowic i następnie doktor „Marek” umieścił ich w jakiejś kwaterze podległej Komendzie Podobwodu Piekoszów.
5 czerwiec 1944 r. - śmierć "Wilka"
Wydarzenia jakie rozegrały się tego dnia doprowadziły do śmierci Zbigniewa Kruszelnickiego "Wilk" i jego dwóch żołnierzy.
Nastał wreszcie, słoneczny dzień 5 czerwca 1944 roku. Partyzanci wykorzystywali wolny czas na doprowadzenie, do jako takiego stanu swojej garderoby. Do innego zadania szykowało się jedynie czterech z nich. Oto, bowiem Zbigniew Kruszelnicki „Wilk”, Maciej Jeziorowski „Długi”, Witold Sobierajski „Czarny” i Józef Rzeźnicki „Babinicz” mieli udać się do Kostomłotów, do komendanta podobwodu AK.
Na miejsce pojechali wozem, którym wjechali do gospodarstwa ppor. Stanisława Mikołajczyka „Rozmaryn”. Kolejny raz „Wilk” zachował się nieodpowiedzialnie. Swoim zachowaniem mógł łatwo zdekonspirować komendanta podobwodu. Mimo wściekłości „Rozmaryn” pomógł im rozszyfrować rozkaz. Komenda Obwodu Kieleckiego AK nakazywała aby oddział w pełnym oporządzeniu natychmiast przeszedł do lasów daleszyckich i tam nawiązał kontakt z oddziałem Mariana Sołtysiaka „Barabasza” w celu wykonania kolejnego zadania.
Prosty rozkaz sprawiał jednak wiele kłopotów. Mieli już jeden dzień spóźnienia, a przed nimi 40 kilometrów trudnego marszu, który można przeprowadzić tylko nocą. Chyba, że… „Wilk” szybko podejmuje decyzję.: Słuchajcie koledzy do oddziału wrócimy później, ale za to samochodem, którym przerzucimy oddział na miejsce koncentracji.
Po podjęciu decyzji przyjechali na wzgórze Miedziana Góra gdzie dziś jest tor wyścigowy (dokładnie pod Górą Wykieńska, gdzie Miedziana Góra graniczy z wsią Ciosowa). „Czarny”, który powoził silnym szarpnięciem zatrzymał wóz. Zeskoczyli. Konie podcięte mocno batem cwałują galopem w stronę swojego domu. Same trafią do stajni. Ten pośpiech spowodowany był tym, że partyzanci już z daleka usłyszeli nadjeżdżający samochód.
Teraz są w swoim żywiole. Każdy doskonale wie, jakie jest jego zadanie. Nie robią tego przecież pierwszy raz. Na środku drogi stoi „Wilk”, po swojej prawej stronie ma „Długiego”, a po lewej „Babinicza”. „Czarny” jest z tyłu. „Wilk” unosi w górę prawą rękę, a lewą wskazuje miejsce na poboczu, gdzie mają się zatrzymać.
Samochód zwalnia i wreszcie zatrzymuje się we wskazanym miejscu. „Długi” podchodzi do drzwi kierowcy otwiera je i mierzy z broni do Niemca. Z drugiej strony to samo robi „Babinicz”. Partyzanci wyciągają zdziwionych Niemców przed samochód. Niemiecka załoga ciężarówki jest zdziwiona. Próbuje coś tłumaczyć. „Wilk” z pięknym niemieckim akcentem rozkazuje im milczeć i wtedy…
Partyzanci ze zdziwieniem obserwują jak z budy ciężarówki zaczynają wyskakiwać niemieccy żołnierze. Stoją z tyłu samochodu i przyglądają się zabawnej na pozór scenie. Niektórzy zaczynają chodzić, aby zapewne rozprostować kości. „Wilk” blady sztywnieje na moment. Zapewne przez jego głowę przebiegają obrazy z życia. A więc to koniec. Spogląda na „Czarnego”,” Babinicza” i „Długiego”. Na ich twarzach widać pewne zacięcie. Oni tanio swojej skóry nie sprzedadzą. Liczą na niego. I wtedy, Ten pomysł przyszedł nie wiadomo skąd. „Wilk” teatralnym gestem wskazuje na wysiadających z ciężarówki Niemców i krzyczy po niemiecku do swoich żołnierzy: Koledzy, cofać się, to są polscy bandyci.
„Wilk” odwrócił role, co wprawiło Niemców w osłupienie. Wykorzystując ta chwilę partyzanci rzucają się do ucieczki. Widząc to Niemcy wybuchają śmiechem. Słychać głośne Nein! Nein!. Jedni śmieją się z uciekających, a drudzy dla zabawy lub wyjaśnienia pomyłki.
I wtedy niespodziewanie jeden z nich, „ Babinicz”, pada. Jakoś nieporadnie próbuje wstać, a goniący go są coraz bliżej. „Wilk” składa się do strzału. Seria z pistoletu rozwiewa wszystkim jakiekolwiek wątpliwości. Rozpoczyna się śmiertelna walka. „Wilk” zdaje sobie sprawę, że nie może jej przedłużać. Do tyłu, do tyłu – krzyczy do kolegów. I wtedy pociemniało mu w oczach. Kula jak żądło osy kłuje go w szyje. Pociemniało mu w oczach, poczuł ciepło. Upadł. Kolejnych kul już chyba nie czuł.
„Czarny” widząc to rzucił się na pomoc dowódcy. Nie zrobił kilku kroków, gdy i jego ugodziły trzy śmiertelne pociski. Dwaj pozostali ostrzeliwując się próbują dotrzeć do zbawczego lasu. „Długi” był już niedaleko, ale i jemu nie udało się padł. Jedynie „Babinicz” korzystając z zamieszania wycofuje się w kierunku Kostomłotów.
Pośród Niemców było kilku zabitych i rannych i to przede wszystkim nimi zajęli się Niemcy. Kilku żołnierzy podeszło jedynie do „Wilka” i „Czarnego”, ale po stwierdzeniu, że nie żyją nikt się nimi nie interesował. Nad doliną zapadła cisza. Niestety to była cisza śmiertelna.
W Laskowej gdzie kwaterował oddział, a w linii prostej jest to 3 kilometry, słyszano walkę. „Halny”, który dowodził w tym czasie oddziałem wysłał nawet w kierunku walki patrol, ale ten nie dotarł na miejsce. Słysząc strzały na miejsce walki udał się także ksiądz Janusz Przyłęcki „Pesa”, proboszcz z Kostomłot, aktywnie działający w ruchu oporu. Pojechał na miejsce furmanką, pod pozorem udawania się do chorego z ostatnią posługą. Pod drodze dowiedział się o walce, a miejscowi powiadomili go, że jeden z partyzantów znajduje się w pobliskiej zagrodzie. „Pesa” przygotował strój wiejskiej kobiety, w który przebrał się „Babinicz”, a następnie dostarczył mu wóz konny, by mógł jak najszybciej dojechać do oddziału. To właśnie ocalały „Babinicz” poinformował oddział o tragedii.
Po pewnym czasie dolina znów zapełniła się szumem i gwarem. Znów zajechały tu Niemieckie wojska tym razem w towarzystwie Gestapo. Żołnierze zaczęli jeszcze raz przetrząsać okoliczne krzaki. Inni przenieśli obok samochodu ciała „Wilka” i „Czarnego”. I wtedy któryś z niemieckich patroli znalazł leżącego w krzakach „Długiego”. Na te okrzyki zbiegło się tam kilku Niemców. Wynieśli ciało rannego na drogę. Okazało się, że, mimo iż dostał aż 9 kul to nie zginął na miejscu. Po zakończeniu walki przeczołgał się jeszcze w krzaki, ale tam zemdlał i właśnie w tym miejscu znaleźli go niemieccy oprawcy. Gestapowcy oglądający ciało rannego partyzanta doszli zapewne do wniosku, że z niego nie wymuszą już żadnych zeznań. Tu nie było już walki. To była ohydna egzekucja.
Tak oto 5 czerwca 1944 roku polegli „Wilk” – Zbigniew Kruszelnicki, „Długi” – Maciej Jeziorowski i „Czarny” – Witold Sobierajski. Ich ciała przewieziono do Kielc, a następnie pozostawiono pod murem przy placu żandarmerii na Plantach. Następnego dnia wywieziono je na Pakosz i skrycie pochowano we wspólnym płytkim dole. Dodam jeszcze, że wiosną 1945 roku ojciec „Wilka” przy pomocy byłych partyzantów oddziału dokonał ekshumacji zwłok. Zostały one pochowane na starym cmentarzu w Kielcach, na wprost bramy głównej, w trzech znajdujących się obok siebie grobach.
Akcja „Burza”
W pierwszych dniach sierpnia 1944 r. teren Placówki Niewachlów stał się jednym z ważniejszych miejsc konspiracji w Obwodzie Kielce. Tu znalazły się konspiracyjne władze i tu mobilizował się jeden z batalionów podziemnego wojska. Część żołnierzy z placówki znalazła się jednak w całkowicie innej jednostce.
Mobilizacja
Na początku sierpnia 1944 r. sytuacja militarna na froncie sprawiła, że dowództwo Obwodu Kielce AK podjęło decyzję o mobilizacji podległych mu oddziałów w celu przeprowadzenia akcji „Burza”, która miała polegać na nasileniu działań zbrojnych.
SPRAWDŹ PLANY MOBILIZACYJNE OBWODU KIELCE AK
Teren Placówki Niewachlów miał w tych działaniach ważną rolę. Tu, w Kostomłotach na plebanii u księdza „Pesy”, zakwaterował major Józef Włodarczyk „Wyrwa”, Komendant Obwodu Kielce AK, który przewidziany był na dowódcę mobilizującego się 4 pułku piechoty Legionów AK. Razem z „Wyrwą” kwaterowali oficerowie tworzący sztab pułku: por. Mieczysław Drewicz „Urban” – zastępca dowódcy pełniący jednocześnie funkcję szefa sztabu pułku, ppor. Marian Gawlik „Lew” – adiutant dowódcy pułku i kpt. Józef Kundera „Orlik” – oficer łączności.
Z tego sztabu wyruszali we wszystkich kierunkach łącznicy i gońcy, a ich bezpieczeństwa strzegli żołnierze z miejscowej placówki, którzy trzymali straż i obserwowali okolicę. W zabudowaniach Stanisława Buckiego w Kostomłotach stacjonował także oddział partyzancki Zygmunta Firleya „Kajtek”. Liczył on 28 żołnierzy i także wywodził się z Placówki Niewachlów. W pierwszych dniach sierpnia stanowił oddział osłony dowódcy pułku.
Po kilku dniach „Wyrwa” zdecydował o przeniesieniu kwatery dowództwa w bardziej bezpieczne miejsce. Wybrano na nie przysiółek Kostomłoty-Grzeszyn. Dowództwo znalazło się tam prawdopodobnie 5 sierpnia.
Tak więc w zabudowaniach Kosomłot zaczęły mobilizować się oddziały terenowe z których miał być utworzony II batalion 4 ppLeg. AK. Batalion miał składać się z żołnierzy z Podobwodów Piekoszów i Niewachlów. Jego dowódcą został kapitan Władysław Czaja „Eustachy”. Bardzo ważne zadanie przypadło gospodarzowi terenu. Komendant Podobwodu Niewachlów, „Rozmaryn” został odpowiedzialny za wyżywienie mobilizującego się wojska. Zorganizował wypiek chleba. Świeże mleko dostarczał z Niewachlowa kierownik zlewni Józef Śledź. We wszystkich domostwach gotowano strawę dla żołnierzy, a miejscowi żołnierz-konspiratorzy strzegli bezpieczeństwa koncentracji.
Wiemy, że na koncentrację stawiła się liczna grupa żołnierzy z Placówki Niewachlów (poza oddziałem partyzanckim Z. Firleya „Kajtek”), którzy pod dowództwem ppor. Antoniego Toporka „Niwski” utworzyli 3. pluton 5. kompanii, której dowódcą został zresztą por. Stanisław Masłowski „Obłok”.
Msza na Górze Jana
Zmobilizowany batalion (oczywiście jeszcze nie w pełnych stanach) został postawiony na nogi 7 sierpnia. Pododdziały w pełnym rynsztunku udały się do kaplicy pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (znajdującej się na Górze Jana).
Ksiądz „Pesa” odprawił nabożeństwo, podczas którego odbyła się spowiedź ogólna. Na koniec odśpiewano, zaintonowaną przez księdza „Rotę”, po czym ściągnięto ubezpieczenia i oddziały odeszły na kolejny postój. Zatrzymano się w Gruchawce, tuż pod Kielcami.
Plan ataku na Kielce
Zgodnie z rozkazami dowództwa to miał być ostatni postój przed planowanym szturmem na Kielce. Dowódca II batalionu kpt. „Eustachy” podczas odprawy bojowej przydzielił poszczególnym oddziałom zadania bojowe. My przedstawiamy tylko zadania jakie otrzymały jednostki wywodzące się z Placówki Niewachlów.
Dotychczasowy oddział partyzancki Z. Firleya „Kajtek”, miał nacierać razem z plutonem z Kostomłot, dowodzonym przez „Niwskiego”, na Hutę Ludwików. Po jej zdobyciu pluton „Niwskiego” miał opanować główny dworzec kolejowy, a pozostałe siły miały zdobyć budynek Sipo przy ulicy Focha (dziś róg Solna i Paderewskiego).
Z perspektywy lat wiemy, że od 7 do 10 sierpnia 1944 r. liczebność niemieckiego garnizonu w Kielcach była najmniejsza co zwiększało szanse zdobycia miasta. Oddziały 4 pułku nie były jednak jeszcze gotowe do ataku. Z tej samej perspektywy wiemy jednak, że wojska sowieckie nie dotarły (w znaczącej sile) pod miasto. Było to jednym z wymogów wydania rozkazu o ataku na miasto.
Ostatecznie II batalion w nocy z 12 na 13 sierpnia przeniósł się w okolice wsi Siodła koło Zagnańska opuszczając okolice Placówki Niewachlów.
Do III batalionu 4 ppLeg.
Nie wszyscy z żołnierzy Placówki Niewachlów udali się na koncentrację do Kostomłot. Ze względu na odległość Pluton Białogon otrzymał rozkaz aby stawić się do dyspozycji dowódcy III batalionu, który mobilizował się początkowo w Marzyszu, a następnie w Niwkach Daleszyckich.
Szczegóły niebawem
W składzie Kieleckiej Brygady Piechoty
Wiosną 1944 r. Narodowe Siły Zbrojne podpisały porozumienie z Armią Krajową i podporządkowały się strukturom Polskiego Państwa Podziemnego. W wyraźny sposób wyło to widoczne w Białogonie gdzie struktury NSZ były dosyć silne.
Do porozumienia doszło prawdopodobnie w czerwcu 1944 r. Było już więc za późno aby żołnierzy wywodzących się z NSZ włączyć do ogólnych planów mobilizacyjnych. Ostatecznie uznano, że siły wywodzące się z NSZ będą tworzyły w znacznej części Kielecki Pułk Piechoty ze składu Kieleckiej Brygady Piechoty AK.
Dowódcą pułku mianowano kpt. Romana Piechowskiego „Robert” najwyższego funkcją oficera NSZ (zastępca komendanta okręgu), który podporządkował się porozumieniu. Piechowski kwaterował w Szewcach niedaleko od Białogonu więc naturalnym miejscem formowania jednostki były właśnie lasy zgórskie.
KONCEPCJA UTWORZENIA BRYGAD - WIĘCEJ
W organizowanej od sierpnia 1944 r. jednostce znajdują się prawdopodobnie żołnierze z Białogona wywodzący się z NSZ. Do Kieleckiego Pułku Piechoty został też skierowany jako kapelan ks. Mieczysław Połoska „Siejba” – proboszcz parafii w Białogonie.